Potrzebne będą: trzecia ręka, lutownica z dobrym grotem (testowałem na stacji lutowniczej nastawionej na 315°C), dobry stop lutowniczy (np. SW26A Sn60Pb40), kalafonia, kombinerki, cienki i niezbyt elastyczny drut (może być urwana nóżka), dioda LED 10mm (u podstawy 11mm) z oderwaną nóżką, pilnik.
Najpierw dookoła resztki nóżki usuwamy trochę plastiku pilnikiem tak aby wylazła nóżka na jakieś 0.3mm (wartość czysto orientacyjna). Ustawiamy diodę w trzeciej ręce i kapiemy na nią kalafonią. Bierzemy drucik w szczypce, i nakładamy na niego kropelkę cyny. Nie przejmuj się zimnymi lutami bo masz zapas kalafonii na diodzie. Teraz najtrudniejsza część zadania. Trzeba chwycić lutownicę, roztopić kalafonię na diodzie i dotknąć drucikiem z cyną resztki nóżki, podgrzewając go lutownicą. Gdy cyna się roztopi, przeciągamy lutownicę po plastiku, aby cyna została. Dzięki temu połączenie będzie trwalsze. Po kilkunastu sekundach możemy puścić szczypce. Mamy diodę może nie najładniejszą, ale za to sprawną

Moja dioda wytrzymała kilka kilkunastosekundowych ogrzewań na 315° i bez problemów świeci dalej. Trzeba tylko uważać na temperaturę grota.
Jak ktoś użyje tej metody to może napisać, co i jak. Myślę, że tym sposobem można również regenerować tranzystory i mniejsze LEDy.