Post
autor: Alek » 05 sie 2022, 23:29
Dawno, a nawet bardzo dawno nie zaglądałem tutaj. W temacie od maja b.r. nie ma nowych wpisów, więc nie zaszkodzi, jeśli "ożywię" wątek moim wpisem. Od kilku lat moja "aktywność pisarska" w ramach AVT zamarła. Stało się tak na skutek szeregu zdarzeń, które postaram się oględnie wyłuszczyć, a dalej rozważać i dowodzić, że może EdW nie musi być spisana na straty.
1) Zasadniczo publikowałem w "Elektronice Praktycznej", w EdW miałem bodajże jeden tylko artykuł. Póki redaktorem "EP" naczelnym był Piotr Zbysiński, możliwa była sensowna współpraca. Bywały oczywiście spięcia, ale w zasadzie wywalczyłem, że otrzymywałem połamany artykuł do korekty. Zazwyczaj, bo jednak nie zawsze do druku szła wersja skorygowana. Gdy szła wersja nieskorygowana byłem oględnie mówiąc, niezbyt szczęśliwy i iskrzyło. Pretensje bowiem ze strony czytelników są bowiem kierowane w takich razach do autora, a errat w następnych numerach w zasadzie nie praktykowano.
2) W pewnym momencie zmienił się redaktor naczelny "EP". Zauważalna stała się także zmiana profilu EP. Profil moich zainteresowań nieco się zmienił, a tematy jakie proponowałem uważano za zbyt niszowe. Innymi słowy, mało kto chciałby/mógłby powtórzyć/udoskonalić te projekty. W tej sytuacji nie widziałem już miejsca na publikowanie tamże.
3) W pewnym momencie zaistniała dość nieprzyjemna sprawa między mną, red. naczelnym EdW i jednym z autorów publikującym tamże. Nie wdając się w szczegóły, proszono mnie o ustosunkowanie się do pewnego tekstu. Uczyniłem zadość temu. Gdy to zrobiłem, wtenczas okazało się, że moja riposta była nie taka, jaką sobie życzono. Rozmaite względem mnie namowy, "dobre rady" nie poskutkowały. Zdania jednak nie zmieniłem- powinna być wolność słowa, a nie cukier- puder. Z mojej perspektywy ta sprawa definitywnie zamknęła drogę do publikowania czegokolwiek w EdW, zarządzanej przez poprzedniego redaktora naczelnego.
Po czasie dowiedziałem się, że nie ja jeden byłem w podobnej sytuacji.
*****************************
Nie wiem, jakie względy spowodowały radykalne zmiany kadrowe w redakcji "EdW". Zapewne była to suma (niekoniecznie algebraiczna) różnych powodów i chyba odbyło się to w drodze rewolucji. A rewolucja jest jak Jowisz (czy Saturn)- zjada własne dzieci...
Można zaryzykować twierdzenie, że EdW opierała się w dużej mierze na jednym człowieku- redaktorze naczelnym EdW, który miał wizję i konsekwentnie ją realizował, z szerszym lub węższym (chyba) gronem współpracowników.
Taki stan rzeczy zapewne blokował dopływ "świeżej krwi", a więc nowych projektów.
Z projektami jest jednak pewien problem. O ile w roku powiedzmy 1994, rozmaite układy w formie KIT-ów od kontrolera podlania przysłowiowego kwiatka, przez kostkę do gry do oscyloskopu cyfrowego miały sens, o tyle dziś ten sens jest problematyczny.
Oscyloskop cyfrowy kupujemy sobie gotowy za niewygórowaną kwotę, a o kwiatku zazwyczaj sami pamiętamy albo mamy go w jakiejś grze na komórce. Innymi słowy, przez dwadzieścia kilka lat wiele rzeczy jest już oklepane i zrealizowane na 1001 sposobów. Trudniej więc czymś zaskoczyć Czytelnika i utrzymać czasopismo w tandemie przychodów: ze sprzedaży czasopisma i KIT-ów.
Zapewne tylko niektórym autorom udaje się zaskoczyć Czytelnika, przyciągnąć jego uwagę. Zaryzykuję tezę, że zazwyczaj będą to ci autorzy, którzy nie publikują zbyt często. Takiego zaskoczenia nie da dwudziesty piąty kontroler podlania kwiatka na najnowszym mikrokontrolerze- nie tędy droga. Dziś o ciekawe tematy na pewno trudniej.
Uczynienie przez Autora "pisarstwa" jako jednego z głównych źródeł dochodów ma pewien duży minus. Pisarstwo "na akord" spowodować niemal zawsze musi pogorszenie jakości tekstów. To taki układ z ujemnym sprzężeniem zwrotnym: więcej słabych tekstów- gorsza sprzedawalność pisma-gorsze honoraria- więcej słabych tekstów itd. A więc ślepa uliczka.
Nie miałem w ręku EdW od bardzo dawna, więc o tym, jaka jest obecnie, wiem tylko z tego wątku i od znajomych. Większość twierdzi, że się pogorszyła. To zły prognostyk, bo to jest dodatkowy czynnik odstraszający autorów. Kto bowiem chce publikować w słabym czasopiśmie? Czy rzeczywiście wydawca czeka z otwartymi rękoma na nowe polskie teksty? Cóż, o tym mogą się przekonać jedynie ci, którzy spróbują coś opublikować na łamach EdW.